20 lipca 2009
Szczawnica i Pieniny na rowerze... i nie tylko!
Zgodnie z ubiegłorocznym postanowieniem tegoroczne rowerowanie przenieśliśmy z Gór Izerskich w okolice Szczawnicy. Co prawda w samym Pienińskim Parku Krajobrazowym obowiązuje zakaz poruszania się rowerem, jednak wszystkie znalezione relacje i zdjęcia utwierdzały nas w przekonaniu, że to miejsce idealne na rowerowe wakacje.
Sama Szczawnica jest niedużą miejscowością uzdrowiskową położoną w dolinie Grajcarka - prawobrzeżnego dopływu Dunajca. Z niej zaczyna się prawidziwie urodziwa ścieżka nad Dunacjem prowadząca do Czerwonego Klasztoru, po przepłynięciu tratwą Dunajca można rozpocząć wspinaczkę na Sokolicę, niespełna 6 km jest do Jaworek skąd można dostać się do Rezerwatu Biała Woda, oraz całkiem łatwo rowerem dostać się do Niedzicy czy nad sam Zbiornik Czorsztyński.
Niestety w lipcu Szczawnica przeżywa prawdziwe oblężenie turystów i "kuracjuszy". Sprawia to, iż powolny spacer urodziwą ścieżką zamienia się w nerwowy slalom między "rowerzystami" i tłumem pieszych. "Rowerzystów" w Szczawnicy jest całe zatrzęsienie - jednakże wszystkich, którzy kojarzą tłum rowerzystów z kolorową masą przed maratonem lub festiwalem rowerowym rozczaruje. Szczawnica jest zagłębiem wypożyczalni rowerowych. Płaska dziesięciokilometrowa trasa nad Dunajcem i kawałek ścieżki nad Grajcarkiem sprawia, że niemal wszyscy - nawet niejeżdżący od dziesięcioleci - potrafią skusić się na wypożyczenie roweru i beztrosko wyruszyć na szlak.
Jedyną metodą na w miarę komfortowy przejazd do Czerwonego Klasztoru jest więc wyjazd przed godziną 10 lub przejazd przez słowacką Leśnicę i Przelęcz pod Tokarnią - 12% podjazd eliminuje wszystkich "niedzielnych rowerzystów".
Ścieżka nad Dunajcem jest rajem dla wszystkich, którzy lubią jazdę rowerem w pięknych okolicznościach przyrody, a niekoniecznie lubią długie wyczerpujące podjazdy. Trasa niemal w całości jest płaska i biegnie w cieniu otaczających ją gór. Z centrum Szczawnicy do Czerwonego Klasztoru ciągnie się przez ok 12 km (początkowo kostką, częsciowo asfaltem przechodzącym w szuter i na koniec znów w asfalt).
Wybór drugiej opcji pozwala na sprawdzenie swojego przygotowania do jazdy w górach z jednej strony i rozwinięcie całkiem niezłych prędkości z drugiej. Trasa odbija asfaltem w lewo od Dunacja i przebiega przez słowacką miejscowość Leśnica. Do czasu głównego podjazdu na przełęcz nie jest tak urokliwa jak w pierwszym wariancie - na szczęście w końcowej częsci rozpościera się piękny widok na góry. Na samej przełęczy znajduje się kilka stolików i sklepik w którym można zostawić całkiem sporo euro :)
Zjazd sprawia, że szybko zapominamy o trudach wspinaczki - 70 km/h bez dokręcania i bolesna konieczność zwalniania w zakrętach.
Do Czerwonego Klasztoru jedziemy już wyłącznie w dół (całość ze Szczawnicy ok 20 km).
Sam Czerwony Klasztor - atrakcyjnie wyglądający na zdjęciach - na żywo nie robi takiego wrażenia. Dwa dziedzińce - na jednym ogródek piwny, drugi całkiem pusty - pokazują, że nie jest celem większości przybywających tu turystów. Przy Czerwonym Klasztorze znajduje się jedna z kilku przystani flisackich z których Słowacy rozpoczynają swój spływ tratwami. Polskie przystanie znajdują się nieco dalej po polskiej stronie - w Sromowcach Niżnych i chyba największa polska przystań - w Sromowcach Wyżnych. Kierując się na te drugie - po przejechaniu kawałka niezłego podjazdu - można się dostać nad Zbiornik Czorsztyński i do Zamku Niedzicy.
W Sromowcach Niżnych - do których przedostajemy się jednym z nielicznych tutaj mostów dla pieszych i rowerzystów - można odpoczać w jednym z ogródków. Podczas ładnej pogody brzegi Dunajca zamieniają się tutaj w prawidziwe plaże ;), zaś sam Dunajec zapełnia się niezliczoną ilością flisackich tratw, pontonów oraz kajaków.
Droga do Sromowców Wyżnych prowadzi wzdłuż polskiego brzegu Dunajca. W większości jest niemal płaska, dopiero na końcu czeka nas podjazd do rozjazdu na Niedzicę i Krośnicę. W zależności od zachowanych sił można pojechać ostro w dół nad zbiornik sromowski (wbrew pozorom to wariant dla tych z siłami) lub odbić nieco w górę i pojechać przez tereny Pienińskiego Parku Krajobrazowego na Krośnicę (po trzech niedługich podjazdach do Szczawnicy wracamy cały czas z górki).
Warto sprobówać obu wariantów lub zaplanować wizyte w Niedzicy i powrót przez Krośnicę.
Szybki zjazd w stronę Niedzicy i znajdujemy się nad brzegiem "mniejszego brata" Zbiornika Czorsztyńskiego - Zbiornikiem Sromowskim. Podlega on całkowitej ochronie i nie może on być wykorzystywany do celów rekreacyjnych.
Na horyzoncie - po drugiej stronie zalewu - widoczna jest już uruchomiona w 1997 roku, wysoka na 56 metrów tama Zbiornika Czorsztyńskiego w kierunku której wyruszamy. Na górę można dostać się schodkami z parkingu dla autokarów oraz podjeżdzając szosą. Dla rowerzystów dużo korzystniejszy jest drugi wariant :)
Tama jest zarazem punktem widokowym z którego można podziwiać zalew, Zamek Dunajec oraz nieco dalej na prawym brzegu ruiny Zamku Czorsztyn.
Zamek Dunajec został wzniesiony w początkach XIV w. przez węgra Rykolfa Berzeviczego ze Strążek. Ciekawostką jest legenda o schowanym w podziemiach Zamku skarbie Inków zrodzona w skutek odnalezienia w progu zamku górnego inkaskiego "quipu".
Po zwiedzaniu warto udać się dalej nad Zatokę Kosarzyską lub całkowity objazd Zbiornika Czorsztyńskiego.
Bardzo atrakcyjną wycieczką - zarówno pod względem krajobrazowym jak i rowerowym - jest trasa do stanowiącego naturalną granicę pomiędzy Beskidem Sądeckim, a Małymi Pieninami "Rezerwatu Biała Woda".
Ze Szczawnicy wyruszamy główną szosą na wschód do oddalonych o 6 km Jaworek. Należy przejechać ją jak najszybciej, gdyż panuje na niej dość duży ruch samochodowy, a kierowcy - nie zważając na wąski i kręty asfalt - osiągają duże prędkości. Szosa niemal cały czas prowadzi lekko pod górkę, ale jest to niemal niezauważalne. W Jaworkach mijamy słynny Wąwóz Homole, który z poziomu siodełka jest mało interesujący - niestety (a może i stety) nie wolno uprawiać w nim turystyki rowerowej.
Po około 2 km docieramy do bramy wjazdowej do rezerwatu - jeszcze tylko 1.50zł od osoby i możemy wjechać do środka.
Łatwo uwierzyć, że to jeden z najładniejszych wąwozów Pienin, pełen efektownych skalnych iglic wybijających się ponad potok. Środkiem prowadzi wygodna dość szeroka szutrowa droga oraz do wyboru są liczne drewniane mostki lub przejazdy przez potok. To wszystko sprawia, że wąwóz znakomicie nadaje się zarówno do spacerów, jak i do podziwiania z poziomu roweru. Z tego względu - analogicznie do drogi nad Dunajcem - warto udać się tam dość wcześnie. W okolicach południa Rezerwat zapełnia się dużą liczbą spacerowiczów oraz wylegujących się na brzegach potoku "plażowiczów".
Dodatkowo nie ma tu dużo rowerzystów, więc należy wzmóc ostrożność podczas mijania innych odwiedzających. Sam wąwóz powoli pustoszeje i kończy się dość stromym podjazdem na Przełęcz Rozdziela, zapewniającym wyjątkowe emocje podczas powrotu.
Będąc w Szczawnicy warto - w ramach "odpoczynku" - udać się na pieszą wycieczkę na Sokolicę i Trzy Korony. Jak już wspominałem na szlakach Pienińskiego Parku obowiązuje zakaz poruszania się rowerem. Według mnie na trasie którą wybraliśmy zupełnie niepotrzebny - nie wyobrażam sobie, żeby ktoś próbował nosić nią rower. O przejeździe nie może być nawet mowy :D
My wybraliśmy "przeprawę promową" przez Dunajec (w sezonie letnim flisak przewozi turystów tratwą od 8 do 20) oraz godzinne ostre podejście na Sokolicę. Tam spotkamy najczęściej fotografowane drzewko w polskich górach - słynną sosenkę. Po krótkim odpoczynku (na górze nie ma zbyt dużo miejsca) - jeśli ktoś zachowa jeszcze resztki sił - warto udać się na Trzy Korony. Po drodze możemy "podziwiać" ruiny Zamku Pienińskiego. Trzeba mieć naprawdę bujną wyobraźnię żeby wyobrazić sobie jego świetność na bazie tego co zostało - można powiedzieć, że ostały się tylko fundamenty.
Warto pamiętać o zabraniu portfela - za wejście na sam szczyt Sokolicy oraz Trzech Koron obowiązuje opłata 4 zł, zaś kasy umieszczone są na samym końcu tras. Bedąc bez pieniędzy spotka nas przykra niespodzianka i cały wysiłek włożony w podejście pójdzie na marne.
Z Trzech Koron można zejść do Krościenka lub Sromowców Niżnych - z pierwszego do Szczawnicy dotrzemy brzegiem Dunajca (5 km), z drugiego wspominaną już drogą nad Dunajcem (ok 12 km).
Podsumowując: okolice Szczawnicy są ciekawą propozycją na rowerowy wyjazd w dłuższy weekend. Odnajdą się tam niemal wszyscy, którzy lubią jeździć wśród pięknej przyrody.
Należy jednak unikać najbardziej oblężonych miesięcy - z informacji jakie zaciągnąłem na miejscu najlepiej udać się tam w pierwszej połowie maja lub wrześniu.
Zdjęcia: Panasonic DMC-FX150 (więcej TUTAJ)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Szczawnica jest piękna, ale zatłoczona, hałaśliwa i smrodliwa. Od 2006 (budowa kładki nad Dunajcem) Sromowce Niżne to jest to. Tanio, cicho, pięknie. Do noclegu kto co woli: hotel, schronisko, kwatery jak np. tu: Nocleg pod Trzema Koronami
Prześlij komentarz